piątek, 11 lipca 2014

Chapter 10

  Zauważyła go momentalnie- opierał się o drzewo, przy przystanku autobusowym. Patrzył na każdy z pojazdów, poruszających się po ulicy, czekając na nią.
Autobus zatrzymał się i Francesca wyszła na chodnik. On od razu do niej podszedł. Przytulili się do siebie, jak gdyby nie wiedzieli się od miesięcy, a przecież spotkali się dnia poprzedniego.
- Tęskniłem za tobą- wyszeptał jej we włosy.
Uśmiechnęła się. Tak bardzo pragnęła tych słów, brakowało jej osoby troszczącej się o nią. Na szczęście w jej życiu pojawił się Marco.
Tak naprawdę, to nie wiedziała kim on dla niej jest. Była mu wdzięczna, za to, że przywrócił jej chęci do życia, uwielbiała go, ale chyba nie kochała. Miłość, to coś poważnego. Francesca bała się, że jak się zakocha, to znów zostanie zraniona. Nie chciała więcej cierpieć. Po nieudanym związku z Leonem obiecała sobie, że już nigdy się nie zakocha. Dotrzyma obietnicy?
Doszli do szkoły. Marco otworzył przed nią drzwi budynku, dbał o każdy szczegół.

***

  Lekcja zdawała się trwać w nieskończoność. Nauczyciel opowiadał z ogromnym przejęciem o mało istotnych rzeczach, a Francesca, pod pozorem robienia notatek, rysowała w zeszycie. Marco, który do tej pory siedział z nią w ławce, podsunął dziewczynie kartkę.
"Czy to ja?"
Spojrzała na chłopaka, nie rozumiejąc sensu napisanych przez niego słów. Marco uśmiechał się szelmowsko i skierował wzrok na rysunek Francesci. Ona również spojrzała w tamtym kierunku. Na kartce w kratkę widniała podobizna Marco.
Zawstydziła się, podświadomie go rysowała, nie zdawała sobie z tego sprawy. Wzięła kartkę, na której chłopak zadał jej pytanie i drżącą ręką napisała odpowiedź.
"Nie!"
Przez jego twarz przemknął cień kpiny. Doskonale wiedział o kim myślała Francesca, rysując.
"Jesteś urocza" 
Teraz piekły ją nawet czubki uszu. Jej twarz przybrała odcień dorodnego pomidora, a ona nie mogła nic na to poradzić.


  Stała na korytarzu i czytała temat z podręcznika od chemii. Tego dnia była kartkówka, a ona nic nie umiała. Dnia poprzedniego nie miała czasu na naukę. Jej ojciec tak ją uderzył, że zemdlała, a gdy tylko się obudziła, piekielnie bolała ją głowa. Do tej pory, przez ból, nie może się skupić.
Zadzwonił dzwonek, co wywołało u niej zawroty głowy. Najchętniej zaszyłaby się w jakimś cichym, bezpiecznym miejscu. Nie miała na myśli domu, tam był jej ojciec lub matka.
Zajęła jedyne wolne miejsce, obok Ludmily. Wolałaby usiąść sama, ale nie miała wyboru. Blondynka uśmiechnęła się do niej, ale ona nie zwróciła na to uwagi.
Nauczyciel kazał wyjąć kartki i długopisy, po czym zaczął dyktować zadania. Camila spojrzała na kartkę przed sobą, ale obraz jej się rozmył. Zapanowała ciemność.


  Nie została w klasie, by zobaczyć, jaką ocenę uzyskała ze sprawdzianu. Miała pewność, iż nie będzie to stopień pozytywny. Niby Federico jej wszystko dokładnie wytłumaczył, ale na sprawdzianie była tak zestresowana, że o wszystkim zapomniała. To wszystko przez stres, gdyby nie on, to z matematyki byłaby prymuską. Z małą pomocą, potrafiła zrobić każde zadanie. A może to on tak na nią działał?
Zmierzała w kierunku sali biologicznej, gdy zobaczyła Federico. Chłopak pomachał w jej kierunku i chciał podejść, ale Ludmila mu to uniemożliwiła, wchodząc do damskiej toalety, będącej nieopodal. Nie mogła mu spojrzeć w oczy, nie mogła tak po prostu powiedzieć o ocenie niedostatecznej, bo miała pewność, że Fede zapyta. Wiedziała, jak bardzo zależało mu na tym, by dostała dobrą ocenę. Starał się nauczyć ją tych kilku, dla większości prostych, tematów.
 - To nie jego wina, że jestem taka głupia - pomyślała i z jej oczu popłynęły pierwsze łzy.
Zadzwonił dzwonek- zaczęła się lekcja biologii, ale Ludmila nie miała zamiaru na nią iść. Była zbyt załamana.


  Rzucił do kosza. Raz, drugi, trzeci... Trafiał za każdym razem- był najlepszym graczem w szkolnej drużynie koszykarskiej. Przygotowywał się do meczu. Wiedział, że cała szkoła na niego liczy. To on miał poprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Po kolejnym celnym strzale rozległy się brawa. Leon obejrzał się i ujrzał szatynkę zmierzającą w jego kierunku. Znał ją, to Violetta z równoległej klasy, chodzili razem na zajęcia muzyczne.
 - Cześć- powiedziała uśmiechając się. Wyglądała tak niewinnie.
 - Hej. Co tu robisz?
 - Kosa, mój nauczyciel, powiedział, że nie zaliczę wychowania fizycznego, jeżeli nie zdam testu z rzutów do kosza i biegu na tysiąc metrów.
Wciąż się uśmiechała, jakby wizja posiadania oceny niedostatecznej z wuefu nie była niczym złym.
 - Chciałabym, abyś mi pomógł.
 - Mam cię nauczyć rzucać do kosza?
Przytaknęła. Uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy. Wyglądała jak mała dziewczynka, każdy by jej uległ. Leon również nie potrafił odmówić.
 - Kiedy masz czas? - zapytał przyglądając się jej uważnie. Zdawało mu się, że przez chwilę na jej twarzy widniał triumf.
 - Możemy poćwiczyć nawet teraz.
Coś podpowiadało mu, że podoba się Violetcie, ale nie chciał w to wierzyć. Miał już dziewczynę połówkę, choć nic nie szkodzi na przeszkodzie, by miał kolejną.

9 komentarzy:

  1. Fran i Marco - jak słodziutko.
    Biedna Cami.
    Kiedy to się skończy?
    Kto ją ocali?
    Ludmiła, Ludmiła się zakochuje.
    Może z wzajemnością?
    A teraz jedna sprawa.
    Mam nadzieję, że ostatni wątek sprowadza się do niczego poważnego.
    Jak to zobaczyłam to o mało para mi nie poszła uszami.
    Nie lubię po prostu Leonetty.
    Ale jak to pisałam pewnie z milion razy kocham to jak piszesz.
    Więc czytałabym to opowiadanie nawet wtedy gdy byłaby tu ta para.
    Trochę zabrakło mi Naxi.
    Czekam na nie w następnym rozdziale.
    Życzę weny.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajmuję miejsce i wrócę za chwilkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większe rozpisywanie się nie miałoby sensu, ponieważ w głowie nie mam właściwie nic. Powiem jedynie, że rozdział był niesamowity i piękny jak rozdział ósmy czy dziewiąty, gratuluję.
      Powodzenia.

      Usuń
  3. Czyżby zawitał tu nowy nagłówek? Jeśli moje spostrzeżenie okazało się mylne, wybacz. Nie mam pamięci do takowych spraw, jednak dostrzegam pewne różnice.
    Kochanie, nawet nie wyobrażasz sobie, jak cieszy mnie to, że zdecydowałam się znowu dopisać twojego bloga do lektur koniecznych. Oczywiście, nie w dosłownym tego wyrażenia znaczeniu, aczkolwiek jestem prawie pewna, że wiesz, co mam na myśli. Twój styl pisania jest naprawdę godny pozazdroszczenia. Przepraszam. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Totalna pustka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sweet <3 Nauka gdy w kosza :3 awwww :*

    zapraszam do mnie violettaismylife.blogspot.com

    ;MD;

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana co ja mogę ci powiedzieć?
    Mogę ci tylko powiedzieć, że chciałabym tak pisać jak ty.
    Nic więcej nie mogę ci napisać.
    Świetny rozdział. :*
    Zapraszam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam.
    Tyna : **

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo piękny rozdział, czekam dalej na Marcescę, boże jak słodko ♥ . Jak o nich czytam to pojawia mi się taki uśmiech nawet na chwilę gdy jestem smutna. Życzę ci mnóstwo weny, wciąż jestem i czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam i powodzenia :)
    Marta ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co napisać rozdział jak zwykle piękny.
    Mam tylko nadzieje, że nie przerzucasz się na Leonette nie lubię tej pary. Za to bloga uwielbiam więc na pewno nie przestałabym czytać za wiele bym straciła. Ale wątków o tej parze albo bym nie czytała albo z niechęcią. Gdyby byli tylko na parę rozdziałów to nie mam nic przeciwko i na pewno bym czytała gdyby w ostateczności wygrała Dieletta.
    ~_BATMAN_:*

    OdpowiedzUsuń