sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 17 Sezon II "Zamknęłam oczy i przygotowałam się na śmierć."

Dzisiejszy dzień był wspaniały. Jestem pełna pozytywnej energii, przez co tak ciężko mi się pisze. Mam ochotę skakać, biegać, tańczyć i śpiewać! Wszystko na raz. Jeszcze przytuliłabym kogoś. Może pomogłabym jakiejś staruszce? Jest zimno, ale i tak mogę wyjść z domu. Może ktoś potrzebuje pomocy? Nie. Wiem. Co. Robić. Tak się cieszę! Mam ochotę komuś pomóc, by wszyscy byli tak szczęśliwi jak ja. Chciałabym podzielić się z ludźmi swoją radością. Może napisze o co chodzi. Zacznę więc od początku.
Poszłam do Studio razem z Francescą. Opowiadała mi o swoim śnie. Później rozmawiałyśmy jeszcze o Marco. Ja twierdzę, że oni nadal są w sobie zakochani, ale ona zaprzeczała. Myślę, że boi się, iż on ją znów zrani. Ona nienawidzi zazdrości, a Marco właśnie taki był. Zazdrosny o wszystko. Pewnie podświadomie chciał pokazać jej, że jest dla niego bardzo ważna. Ale Francesca jak zwykle nie słuchała i gadała głupoty.
Gdy tylko weszłam do Studio, zobaczyłam Jego. Stał oparty o moją szafkę, jakby na mnie czekał. Wymówiłam jego imię, a on się odwrócił. Obydwoje się uśmiechnęliśmy. Podeszłam do niego, zostawiając Francescę. Ona patrzyła na nas z uśmiechem. Gdy byłam już obok niego, on objął mnie w pasie.
- Tęskniłem- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Nie widzieliśmy się tylko przez dwa dni- zauważyłam.
On poszerzył swój uśmiech.
- Dla ciebie dwa dni, a dla mnie wieczność.
Wtedy on się do mnie zbliżył. Zadzwonił dzwonek, ale my nic sobie z tego nie robiliśmy. Czułam się tak magicznie, gdy on muskał me wargi. Chciałam, by ta chwila trwała jak najdłużej. Dlatego nie szliśmy na pierwszą lekcję. Spędziliśmy ten czas razem...
Odłożyła pamiętnik, słysząc dźwięk swojego telefonu. Zaczęła szukać dzwoniącego urządzenia, przeklinając na bałagan w pokoju. Gdy w końcu złapała za telefon, ten przestał dzwonić. Widocznie jej dobry humor się skończył, gdyż rzuciła komórką, która na szczęście wylądowała na łóżku. Po chwili telefon znów zaczął dzwonić. Natalia rzuciła się na niego, jak kot na mysz. Po paru sekundach odebrała połączenie.
- Wpadniesz do mnie? Mam problem...
~.~
Dziewczyny siedziały na łóżku w pokoju Włoszki. Czekały, aż ona opowie im, co takiego się wydarzyło. Francesca patrzyła na nie z obawą. Wiedziała, że Natalia i Ludmila jej pomogą i nikomu nic nie powiedzą. Ufała im, ale to, co miała im do przekazania, sprawiało, że była pełna wątpliwości. Należała do osób zamkniętych, skrytych w sobie, choć ta cecha ujawniła się dopiero niedawno. Jednak ona to odczuwała. Rozmowy o poważnych sprawach miłosnych, przerażały ją.
W końcu wzięła wdech i zaczęła mówić.
- Rozmawiałam z Marco...
~.~
- On cię kocha?- zapytała, gdy Włoszka skończyła opowiadać.
- Tak powiedział.
- Wrócicie do siebie?
W oczach Ludmily było można dostrzec malutkie ogniki. Dziewczyna chciała, by chociaż Francesca była szczęśliwa i miała swoją drugą połówkę.
- Ja... Ja go nie kocham- powiedziała niepewnie Francesca.
Włoszka znów się w sobie zamykała. Nie chciała rozmawiać o tym, co czuje. Wolała skłamać, by przyjaciółki nie drążyły tematu.
- Ale...
- Nie ma ale. Nie kocham go. On mnie też.
Francesca chciała się rozpłakać, ale wiedziała, że musi być silna.
To, jak Marco powiedział jej, że nadal ją kocha, było dla Włoszki czymś niesamowitym. Czuła wtedy się tak, jak dawniej. Była szczęśliwa.
- Przestań sobie wmawiać te bzdury. Przecież powiedział ci, że cię kocha. Ty też coś do niego czujesz!
Francesca spojrzała przerażona na Natalię. Ona powiedziała to, co Włoszka czuła. Tak kochała go, ale nie miała na tyle odwagi, by się przyznać.
- A jeśli nie? A jeśli to wszystko to jakaś pomyłka?- zapytała mając nadzieję, że przyjaciółki przyznają jej rację.
Nie wiedziała niczego. Były w niej dwie osoby. Nigdy nie była w takiej sytuacji...
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz.
Ludmila i Natalia objęły Francescę.
- To ja chyba wolę nie wiedzieć...
~.~
Błądziłam po ciemnym korytarzu. Widziałam tylko ciemność. Bałam się, ale wiedziałam, że muszę iść dalej. Zrobiłam parę kolejnych kroków. Dłonią trzymałam się ściany.
- Marco!- zawołałam, lecz odezwało się tylko echo.
Kolejny krok, a za nim następny. Głuchą ciszę przerywały tylko pojedyncze krople wody, spadające na ziemię. Szukałam słońca, za którym tak bardzo tęskniłam.
Zrobiłam jeszcze jeden krok. Ostatni. Poczułam, że spadam. No tak, zapadnia. Bez niej byłoby zbyt łatwo. Ile spadałam? Sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie... Długo. Za długo.
- Kocham cię Marco- wyszeptałam, widząc, że zbliża się mój koniec.
Zamknęłam oczy i przygotowałam się na śmierć. Nie było ciężko. Nie miałam nic do stracenia. Tylko ciemność, której nienawidziłam, była ze mną.
Nagły wstrząs. Ktoś mnie złapał. Otworzyłam oczy. To on. Marco. Nikt inny by nie potrafił. Wciągnął mnie na górę. Nie było już ciemno. Korytarz wypełnił się promieniami słonecznymi.
- Kochasz mnie?- zapytał.
- Najbardziej na świecie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Obudziła się oblana potem. Już wiedziała. Wiedziała, kim jest tajemniczy chłopak z jej snu. Cieszyła się? Można tak powiedzieć...
~.~
Violetta wstała od stołu i odniosła pełny jedzenia talerz do kuchni. To już trzeci dzień, gdy nic nie je. Nie wie dlaczego, ale jedzenie budzi u niej wstręt i obrzydzenie.
Odkładając talerz zrobiło jej się ciemno przed oczami. Złapała się blatu, by nie upaść. Po chwili znów wszystko dobrze widziała. Nie przejęła się tym, co stało się przed chwilą, gdyż ostatnio często jej się to zdarza. Wzięła do ręki szklankę i nalała sobie wody. Upiła parę łyków, po czym stwierdziła, że więcej już nie wypije. Drżącą ręką odłożyła naczynie na blat. Na nieszczęście strąciła ją drugą i rozbiła się ona. Violetta spojrzała na kawałki szkła w kałuży wody. Zrobiła dwa kroki w tył, a z jej oczu wypłynęło parę łez. Chwilę później biegła po schodach do swojego pokoju płacząc...
~.~
Leżała na łóżku i patrzyła się w sufit. Nie wiedziała, co ma robić. Było jej ciężko. Nie mogła w spokoju myśleć. Gdyby miała siłę, poszłaby na spacer, ale ledwo chodziła. Przez to, że od trzech dni nie je zupełnie nic, a wcześniej jadła mało, jej organizm był wykończony. Nie ma siły na nic, ale nie chce jeść.
Do jej pokoju weszła Jade. Kobieta trzymała tackę, na której była sałatka. Spojrzała na Violettę błagająco i podała dziewczynie sałatkę, po czym wyszła z pokoju. Kobieta chciała, by Violetta zjadła cokolwiek. Ona jako jedyna zauważyła, że nastolatka się głodzi. Nie pytała dlaczego, gdyż wiedziała, że nie uzyska odpowiedzi. Ona ją znała i była pewna, że gdy tylko Violetta choć trochę jej zaufa, opowie o wszystkim, co ją dręczy.
~.~
- To jak?
- Będę. Jest dobrze.
- Ale zdążysz?
- Postaram się.


~~~~~~~~~~~~~
Wiem. Końcówka zupełnie bez sensu, ale tak ogólnie, to rozdział mi się nawet podoba.
Smutam, bo pod poprzednim rozdziałem były 3 komki, ale co tam, ważne, że jakieś były :)


6 komentarzy:

  1. Zaje...ty rozdział.
    Czekam na next.

    Pozdrawiam.
    Tyna : **

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam tylko jeszcze na leonette ^.^
    Super piszesz. Czekam na nastepny rozdzial
    Mam nadzieje ze niedlugo sie pojawi
    Viola jedz ! Xd Musisz zyc dla Leona.
    Zapraszam do mnie bigloveleonetta.blogspot.com :D pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Violetta musi jeść!
    Bo umrze!
    Jade taka kochana!
    Marcesca :)
    Czekam na next
    Viola C.

    OdpowiedzUsuń
  4. We wstępie chciałabym bardzo przeprosić za to, że ostatnio praktycznie w ogóle nie komentowałam twoich publikacji, aczkolwiek mam idealne wytłumaczenie - szkołę. Jak pewnie wiesz, zbliża się koniec semestru, a ja chciałaby mieć lepsze oceny.
    Co do rozdziału - jest naprawdę niesamowity. ♥
    Masz wielki talent, którego nie możesz zmarnować, jasne? :D

    Zapraszam do siebie na prolog:
    violetta-and-her-world.blogspot.com

    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski.
    Wspaniały.
    Viola masz jeść!!!!
    Fran masz być z Marco.
    Jakie piękne sny.
    Tak wiem, lubię się rządzić.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrowienia <3

    OdpowiedzUsuń