piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 12 Sezon II "Chciała wszystko cofnąć"

Jeżeli kogoś kochasz - daj mu odejść
Jeżeli on Ciebie kocha to wróci
A jeśli nie wróci to nigdy nie był Twój...



Świąteczny film, który oglądała Angie zagłuszyło pukanie do drzwi. Kobieta idzie otworzyć. Nikogo się nie spodziewa. Jest już dosyć późno. Za drzwiami widzi Pablo. Mężczyzna uśmiecha się delikatnie.

- Mogę wejść?- pyta mężczyzna.

- Oczywiście- odpowiada kobieta.
Pablo wchodzi do mieszkania i rozgląda się po nim. Wie, jak Angie kocha święta, a te wszystkie ozdoby mu o tym przypominają. Doskonale pamięta, jak co roku razem dekorowali swoje mieszkania.
Wzrok mężczyzny przykuwa mały Julián leżący w kołysce. Mężczyzna podchodzi do niemowlaka i bierze go na ręce.
Anie patrzy z uśmiechem na Pablo i swojego synka. Wyglądają razem tak uroczo...
~.~
Chłopak siedzi w swoim pokoju i patrzy w okno. Tak bardzo za nią tęskni, ale nie może nic zrobić. Wyjechała. Ona wyjechała i wróci dopiero za dwa lata, a to prawie wieczność. Ile można wytrzymać bez ukochanej osoby? Maxi pragnie zwinąć się w kłębek i zacząć płakać. Natalii nie ma dopiero parę godzin, a on się czuje, jakby go torturowano. Nie chce żyć bez niej. Chce, by go jak najszybciej zabili i skończyli te piekielne tortury.
Pragnie powiedzieć dziewczynie to, czego nie zdążył na lotnisku. Opowiedzieć jej, jak bardzo ją kocha, jak za nią tęskni i co czuje, gdy ją widzi. Chce ją znów zobaczyć. Ona jest najwspanialszą osoba, jaką dane mu było spotkać...
- Kocham cię Natalio- szepce dotykając dłonią szyby.
- Ja też cię kocham...
~.~
Pablo z powrotem położył Juliána do kołyski, po czym podszedł do Angie.
- Przyszedłem tu w konkretnej sprawie- mówi obserwując kobietę.
- O co chodzi?- pyta mając obojętny wyraz twarzy.
Nie jestem już z Jackie, bo uświadomiłem sobie, że to ty jesteś miłością mego życia.
Zwykłe zdanie, a mu tak ciężko było je wymówić. Powtarzał je w myślach, inaczej by nie dał rady. Miał nadzieję, że kobieta sama się domyśli, co on chce powiedzieć. Nic takiego się nie stało. Obydwoje milczeli. Czekali na ruch drugiej osoby.
- Chciałem dać ci plan zajęć na nowy semestr- wymyślił na poczekaniu.
Przez ułamek sekundy na twarzy Angie można było dostrzec zawód. Później znów jej twarz zdawała się być obojętna.
- Plan zajęć?- pyta z nutką nadziei w głosie.
Mężczyzna wyjął z torby kartkę i wręczył ją kobiecie.
- To ja już idę.
Pablo wyszedł z mieszkania. Stchórzył. Nie powiedział jej o swoich uczuciach. Zresztą co on sobie myślał? Angie by nie wróciła do niego po jednym "kocham cię".
~.~
Być, nie być
Żyć, nie żyć
Snić, nie snić
Marzyć, nie marzyć
Być, żyć, śnić, marzyć... Niegdyś najważniejsze, a teraz nic nie warte.
Nikt nie pamięta, że byłaś.
Życie zawsze się skończy, nie ważne kiedy.
Śnić już nie potrafię.
A marzenia się nie spełniają.
Po co więc jest życie? Czy tylko po to, by cierpieć? Co mam robić?
Być, nie być?
Żyć, nie żyć?
Śnić, nie śnić?
Marzyć, nie marzyć?
Violetta przyłożyła do ręki żyletkę. Szybkim ruchem przecięła warstwę skóry. Spróbowała jeszcze raz, lecz trochę mocniej. Na jej ręce pojawiły się pierwsze krople krwi. Z każdą chwilą było ich więcej. Rany zaczęły piec, ale jej to sprawiało przyjemność. Ból fizyczny pomagał jej zapomnieć o bólu psychicznym.
Rzuciła żyletkę na podłogę przerażona. Nie chciała tego. Nie chciała się ciąć. Z przerażeniem spojrzała na swoją rękę. Jego imię. To przez niego cierpi. Kocha go.
Podeszła do umywalki i zaczęła zmywać krew z ręki. Chciała wszystko cofnąć. Krew zniknęła, ale napis "Diego" pozostał...
~.~
Camila siedziała na ławce. 24 grudnia to dzień tak wyjątkowy, ale ona tego nie czuje. Wciąż jest przybita po rozstaniu z Maxim. Myślała, że będą żyli długo i szczęśliwie. Jednak nie było im dane. Camila wmawia sobie, że znajdzie kogoś lepszego, kogoś kto pokocha ją w stu procentach, ale to nic nie dawało. Z każdą chwilą czuła się gorzej. Wciąż myślała o pocałunku z Maxim. Wtedy było tak idealnie, a teraz? Teraz nie ma już nic, na czym mogłoby jej zależeć.
~.~
Violetta patrzy w lustro. Znowu widzi zupełnie inną dziewczynę. Wie, że już nigdy nie będzie taka jak dawniej, choć tak bardzo by chciała. Od kiedy nie ma Diego, została sama. Wszyscy jej unikają.
Dziewczyna przymyka oczy. Znów myśli o Diego. Dwa lata to dużo. Boi się, że on sobie kogoś znajdzie, że o niej zapomni.
Przypomina sobie. Przypomina wszystkie chwile spędzone z Diego.
"Kocham cię"
Powiedział do niej tyle słów, ale to te zapamiętała najbardziej. Powiedział jej, że ją kocha, wyjeżdżając na dwa lata...
~.~
Maxi zapukał do drzwi pokoju Natalii. Chciał z nią porozmawiać.
Cisza. Tak jakby nikogo tam nie było. Ale Maxi wiedział, że Hiszpanka jest w pokoju. Widział ją, siedzącą w oknie.
- Natalia, mogę wejść?
Wciąż nikt się nie odezwał, lecz chłopak postanowił wejść do pokoju dziewczyny. Złapał za klamkę i delikatnie ją nacisnął. Pokój wydawał się pusty, lecz taki nie był. Na parapecie siedziała skulona w kłębek Natalia.
- Naty, co ci jest?
Po policzkach dziewczyny spływały łzy.
- Zastanawiałam się nad twoimi słowami- wyszeptała nie odrywając wzroku od okna.
- I co?
Ona spojrzała na niego po chwili.
"Ten czar oczu, piękny blask, Miodowy kolor słodkiego nieba, Kasztanowe liście o późnej jesieni... To Jego oczy!
Cudownie głębokie, niczym ocean
Tajemnicze, jak pełnia...
Piękniejsze od piękna
Najcudowniejsze w świecie...
Jego oczy..."
- Nie Maxi. Nie...
~.~
Violetta zeszła po schodach do salonu. Robiło się już ciemno, więc tak jak w zwyczaju, zaraz miała z całą rodziną zasiąść do stołu. W domu jednak nikogo nie zobaczyła. Czuła się tak, jakby była tu sama.
Na pięknie udekorowanym stole leżało dwanaście potraw. Obok stała żywa choinka, od której unosił się piękny zapach.
- Gdzie są wszyscy?- zapytała sama siebie.
Brunetka już chciała zadzwonić do Olgi, lecz zauważyła na stole zapisaną kartkę.

Kochana Violetto, Olgita i Ramallo są w szpitalu, bo ten bidulek Ramallo poślizgnął się na lodzie i coś mu się stało w nogę. Olgita powiedziała, że wrócą jeszcze przed pierwszą gwiazdką, ale nie wiem, czy im się uda. Nie wiem co z twoim tatą, bo jak Olga dzwoniła, to nie odbierał telefonu, ale chyba zapomniał, jaki dziś dzień. Ja pojechałam po Angie i Juliána. Wrócę za jakieś trzydzieści minutek. Zadzwoń do mnie, jakby twój ojciec wrócił do domu.

Jade

Jade? Przecież tata już z nią nie jest? Może znów do siebie wrócili? Pomyślała Violetta po przeczytaniu listu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna myśląc, że to któryś z domowników, szybko poszła otworzyć.
Za drzwiami nikogo nie było. Tylko na schodach leżała biała róża. Taka sama, jak te, które wcześniej znajdowała w szafce. Tylko, że tamte dostawała od Diego, a chłopak wyjechał. Od kogo więc jest ta róża?

6 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny z resztą jak zawsze czekam na Next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest boski.
    Róża, róża, róża.
    Już się boję od kogo ona jest.
    Dlaczego wyjechałeś Diego? :(
    Biedna Cami.
    Biedny Maxi.
    Biedna Naty.
    Tyle biednych osób.
    Violka jeśli jeszcze raz choć spróbujesz się pociąć to nie wiem co ci zrobię.
    Dodasz coś o Ludmi?
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Roza, biala roza
    przychodzi mi na mysl tylko leon
    a moze tamte roze tez byly od niego?
    Nie wiem nie wiem
    rozdzial? Boski zreszta jak zawsze
    pisz dalej takie rozdzialy a bedzie supcio
    czekam na next
    oliwia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że te wszystkie róże były od Leona, i że teraz, gdy Diego wyjechał, Violetta i Leon wrócą do siebie.

    Rozdział świetny, zresztą jak każdy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Bardzo lubie twoje opowiadanie.
    Wpadniesz do mnie?? violetta-opowiadanie-natalii.blogspot.com

    Pozdrawiam.
    Tyna : **

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział, ale niech Viola się więcej nie tnie i niech się zmieni w starą Viole. Proszeeeeee !!!
    Kiedy będzie następny ?

    OdpowiedzUsuń