Violetta
- Leon, gdzie my jesteśmy?- spytałam wychodząc z samochodu.
- Mówiłem, że nie wiem. Zgubiliśmy się.
Poszłam do przodu parę kroków, lecz po chwili się zatrzymałam.
- Czy to miękkie, w czym stoję, to to, o czym myślę?
Leon pokiwał głową, powstrzymując śmiech.
Trochę wcześniej
Wyszłam z gabinetu mojego taty.
Opowiedział mi, o tym dlaczego mieliśmy problemy finansowe. Tak, MIELIŚMY. Z tego co zrozumiałam, to Ramallo przelał pieniądze z konta taty na swoje konto. Nikt z nas nie chciał uwierzyć, że to Ramallo, ale będzie jakaś rozprawa w sądzie, czy coś.
Mam nadzieję, że mój mąż będzie ogarniał, tego typu sprawy, gdyż ja jestem w tym zielona.
Napisałam do Leona, by do mnie przyszedł.
Po piętnastu minutach rozmawiałam już z chłopakiem w moim pokoju.
- Violetto, ja chciałbym się pożegnać- do mojego pokoju wszedł Ed.
Dowiedziałam się, że Edzio się wyprowadza. Niby fajnie, ale jednak trochę pusto będzie bez tego "wampira" w domu.
Trochę później
Wsiadłam z Leonem do jego samochodu. Chłopak chciał zabrać mnie na wycieczkę w "magiczne miejsce". Włączyłam muzykę, a Leon odpalił samochód.
Po dwóch godzinach nie wytrzymałam.
- Leon, gdzie my jedziemy?
Mój chłopak skręcił.
- Mówiłem ci. W magiczne miejsce.
Przewróciłam oczami. Spojrzałam za okno. Jesteśmy w jakiejś wiosce.
Zamknęłam oczy i wczułam się w piosenkę lecącą w radiu...
- Violu, wstawaj.
Otworzyłam lekko oczy.
- Długo spałam?- spytałam przeciągając się.
- Z trzy godziny. Zgubiliśmy się, bo Gps się zepsuł, nie ma zasięgu...
- Leon, gdzie my jesteśmy?- spytałam wychodząc z samochodu.
- Mówiłem, że nie wiem. Zgubiliśmy się.
Poszłam do przodu parę kroków, lecz po chwili się zatrzymałam.
- Czy to miękkie, w czym stoję, to to, o czym myślę?
Leon pokiwał głową, powstrzymując śmiech.
Zdjęłam buta i weszłam do samochodu.
Leon usiadł obok mnie. Spróbował odpalić silnik.
- O nie.
- Co?!
- Nie chce odpalić.
Trzy godzin później
- Daleko jeszcze? Zmęczyłam się.
- Ty się zmęczyłaś?
Właśnie siedziałam sobie na Leonie (xd), gdy zobaczyłam jakiegoś mężczyznę.
- Może on nam pomoże.
Dwie godziny pozniej
- Daleko jeszcze? Zmęczyłam się.
- Ty się zmęczyłaś? Niosę cię już parę godzin!
Wyszliśmy zza zakrętu. W dalszym ciągu byliśmy w wielkim lesie. Obok drzewa stała krowa.
Skąd tu się wzięła krowa?
- Leon, ty też widzisz krowę?- spytałam, a zwierze chyba wyczuło, że o nim rozmawiamy, bo ruszyło w naszą stronę.
Szybko zeskoczyłam z Leona i pobiegłam w nieznanym mi kierunku. Chłopak pobiegł za mną, a za nim krowa.
- Wejdź na drzewo!- krzyknął Leon.
Pobiegłam jeszcze parę metrów, by mieć pewność, że krowa mnie nie dogoni. Leon zrobił to samo, ale potknął się o wystającą z ziemi gałąź.
- Zostaw mnie tu i ratuj się!- krzyknął mój chłopak.
Odwróciłam się.
- Leon idioto, wstawaj, bo ta krowa zaraz nas dogoni.
Chłopak posłusznie wstał. Usłyszeliśmy muczenie, a po chwili zza zakrętu wyłoniła się krowa. Pobiegłam z Leonem do drzewa. Po chwili wdrapywania siedziałam już na górze.
Natalia
Co znaczył ten pocałunek Dlaczego uciekł, gdy powiedziałam mu o Napo? Czy Maxi nadal mnie kocha? Przecież był z Camilą.
Może powinnam go spytać, o co chodzi? Nie. Przecież to bezsensu.
Wyszłam z domu. Jak zwykle przeszłam obok domu Maxiego. Z przyzwyczajenia spojrzałam w jego okno. Ku mojemu zdziwieniu stał tam Maxi. Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i poszłam dalej.
Zawiał wiatr, więc zapięłam skórzaną kurtkę. Spojrzałam w niebo. Ciemne chmury zakrywały, jeszcze dotychczas, błękitne niebo.
Po paru minutach doszłam do tak dobrze znanego mi parku.
Ludmila
Wyszłam z domu. Zawsze uwielbiałam spacerować przed deszczem, choć zazwyczaj wracałam mokra do domu. Będąc sama nie zwracam na to uwagi. Nie obchodzi mnie, czy moje włosy są idealnie ułożone. W dzielnicy, w której mieszkam nie ma nikogo, przed kim bym musiała udawać tą divę, którą jestem w szkole. Tu jest mój mały świat. Miejsce, w którym mogę być sobą.
Uwielbiam deszcz. Gdy byłam małą dziewczynką, uciekałam z domu podczas deszczu. Tańczyłam na ulicy i byłam szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie z dzieciństwa.
Poczułam na sobie pierwsze krople deszczu. Zamknęłam powieki i zaczęłam nasłuchiwać. Krople deszczu uderzały w dachy i szyby willi. Jakiś pies zaczął szczekać.
- Oj przepraszam- powiedział ktoś, po uderzeniu we mnie.
- Nic nie szkodzi- otworzyłam powoli oczy.
Przede mną stał Federico.
Ludmila, którą on zna, by nawrzeszczała za dotknięcie jej. Ale jestem na mojej ulicy. Tutaj nie potrafiłam być wredna.
- Wow Ludmila, to ty?
- Eeee...
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Z domu należącym do starszej pani, przez okno usłyszeliśmy dźwięki muzyki klasycznej. Federico skłonił się i podał mi dłoń.
- Mógłbym prosić do tańca?
Zaśmiałam się i złapałam dłoń chłopaka. Po chwili tańczyliśmy już walca w deszczu. Przez cały czas Federico patrzył mi w oczy.
Gdy piosenka się skończyła Federico odprowadził mnie do domu.
Nie rozmawialiśmy, ale cisza nam nie ciążyła.
Zaprosiłam Federico do domu, ale on uznał, że mieszka niedaleko. Zanim odszedł pocałował moją dłoń.
Zarumieniona weszłam do domu.
Chyba się zakochałam...
Natalia
Gdy siedziałam na ławce zaczęło padać. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Idąc, a już raczej biegnąc, pod płaczącą wierzbą poslizgnęłam się na kałuży. Wpadłam w błoto.
Wstając poczułam silny ból w kostce u prawej stopy. Tak silny, że ciężko mi było chodzić. Oparłam się o pień drzewa. Będę musiała tu poczekać, aż kostka mnie przestanie boleć.
- Wszystko dobrze?- spytał Maxi, który nagle pojawił się za moimi plecami.
- Tak. Dobrze.
- Może odprowadzę cię do domu?
- Nie dzięki, wolę tu postać.
Jak ja bym chciała być już w domu! Ale nie chcę, by Maxi dowiedział się o mojej kostce, a pozatym, to głupio mi z nim iść. Zerwaliśmy...
Obok nas przeszedł jakiś kot, ocierając się akurat o moją kostkę. Ja to mam szczęście...
Wbrew swojej woli zawyłam z bólu.
- Co ci się stało w kostkę? Chodź zaniose cię do domu.
Maxi nie słuchając moich odmów wziął mnie na ręce. Idąc już ulicą, gdzie znajdują się nasze domy, Maxi powiedział mi coś, przez co moje serce podskoczyło do gardło. Nie wiem, czy tak się mówi, ale właśnie to poczułam. Maxi powiedział mi, że mnie kocha. Tak, powiedział: Naty, ja wciąż cię kocham.
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Wiem, że jesteś z Napo, ale...
- Nie jestem z Napo- przerwałam mu- nigdy z nim nie byłam.
Maxi spojrzał na mnie z zabawnym wyrazem twarzy, ale nie zdążyłam się zaśmiać, gdyż on mnie pocałował. POCAŁOWAŁ MNIE!
**
Rozdział taki sobie. Nie mam weny na Leonettę, dlatego wyszło coś takiego. Ogólnie jestem za Dielettą i Pablettą, jakby kogoś to interesowało:-)
Pomysł z ucieczką przed krową by moja mama :)
Sprawy z drugim blogiem i komentowaniem ważnych załatwię jutro ewentualnie pojutrze:)
Następny we wtorek (?) za 9 komci;)
- Leon, gdzie my jesteśmy?- spytałam wychodząc z samochodu.
- Mówiłem, że nie wiem. Zgubiliśmy się.
Poszłam do przodu parę kroków, lecz po chwili się zatrzymałam.
- Czy to miękkie, w czym stoję, to to, o czym myślę?
Leon pokiwał głową, powstrzymując śmiech.
Trochę wcześniej
Wyszłam z gabinetu mojego taty.
Opowiedział mi, o tym dlaczego mieliśmy problemy finansowe. Tak, MIELIŚMY. Z tego co zrozumiałam, to Ramallo przelał pieniądze z konta taty na swoje konto. Nikt z nas nie chciał uwierzyć, że to Ramallo, ale będzie jakaś rozprawa w sądzie, czy coś.
Mam nadzieję, że mój mąż będzie ogarniał, tego typu sprawy, gdyż ja jestem w tym zielona.
Napisałam do Leona, by do mnie przyszedł.
Po piętnastu minutach rozmawiałam już z chłopakiem w moim pokoju.
- Violetto, ja chciałbym się pożegnać- do mojego pokoju wszedł Ed.
Dowiedziałam się, że Edzio się wyprowadza. Niby fajnie, ale jednak trochę pusto będzie bez tego "wampira" w domu.
Trochę później
Wsiadłam z Leonem do jego samochodu. Chłopak chciał zabrać mnie na wycieczkę w "magiczne miejsce". Włączyłam muzykę, a Leon odpalił samochód.
Po dwóch godzinach nie wytrzymałam.
- Leon, gdzie my jedziemy?
Mój chłopak skręcił.
- Mówiłem ci. W magiczne miejsce.
Przewróciłam oczami. Spojrzałam za okno. Jesteśmy w jakiejś wiosce.
Zamknęłam oczy i wczułam się w piosenkę lecącą w radiu...
- Violu, wstawaj.
Otworzyłam lekko oczy.
- Długo spałam?- spytałam przeciągając się.
- Z trzy godziny. Zgubiliśmy się, bo Gps się zepsuł, nie ma zasięgu...
- Leon, gdzie my jesteśmy?- spytałam wychodząc z samochodu.
- Mówiłem, że nie wiem. Zgubiliśmy się.
Poszłam do przodu parę kroków, lecz po chwili się zatrzymałam.
- Czy to miękkie, w czym stoję, to to, o czym myślę?
Leon pokiwał głową, powstrzymując śmiech.
Zdjęłam buta i weszłam do samochodu.
Leon usiadł obok mnie. Spróbował odpalić silnik.
- O nie.
- Co?!
- Nie chce odpalić.
Trzy godzin później
- Daleko jeszcze? Zmęczyłam się.
- Ty się zmęczyłaś?
Właśnie siedziałam sobie na Leonie (xd), gdy zobaczyłam jakiegoś mężczyznę.
- Może on nam pomoże.
Dwie godziny pozniej
- Daleko jeszcze? Zmęczyłam się.
- Ty się zmęczyłaś? Niosę cię już parę godzin!
Wyszliśmy zza zakrętu. W dalszym ciągu byliśmy w wielkim lesie. Obok drzewa stała krowa.
Skąd tu się wzięła krowa?
- Leon, ty też widzisz krowę?- spytałam, a zwierze chyba wyczuło, że o nim rozmawiamy, bo ruszyło w naszą stronę.
Szybko zeskoczyłam z Leona i pobiegłam w nieznanym mi kierunku. Chłopak pobiegł za mną, a za nim krowa.
- Wejdź na drzewo!- krzyknął Leon.
Pobiegłam jeszcze parę metrów, by mieć pewność, że krowa mnie nie dogoni. Leon zrobił to samo, ale potknął się o wystającą z ziemi gałąź.
- Zostaw mnie tu i ratuj się!- krzyknął mój chłopak.
Odwróciłam się.
- Leon idioto, wstawaj, bo ta krowa zaraz nas dogoni.
Chłopak posłusznie wstał. Usłyszeliśmy muczenie, a po chwili zza zakrętu wyłoniła się krowa. Pobiegłam z Leonem do drzewa. Po chwili wdrapywania siedziałam już na górze.
Natalia
Co znaczył ten pocałunek Dlaczego uciekł, gdy powiedziałam mu o Napo? Czy Maxi nadal mnie kocha? Przecież był z Camilą.
Może powinnam go spytać, o co chodzi? Nie. Przecież to bezsensu.
Wyszłam z domu. Jak zwykle przeszłam obok domu Maxiego. Z przyzwyczajenia spojrzałam w jego okno. Ku mojemu zdziwieniu stał tam Maxi. Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i poszłam dalej.
Zawiał wiatr, więc zapięłam skórzaną kurtkę. Spojrzałam w niebo. Ciemne chmury zakrywały, jeszcze dotychczas, błękitne niebo.
Po paru minutach doszłam do tak dobrze znanego mi parku.
Ludmila
Wyszłam z domu. Zawsze uwielbiałam spacerować przed deszczem, choć zazwyczaj wracałam mokra do domu. Będąc sama nie zwracam na to uwagi. Nie obchodzi mnie, czy moje włosy są idealnie ułożone. W dzielnicy, w której mieszkam nie ma nikogo, przed kim bym musiała udawać tą divę, którą jestem w szkole. Tu jest mój mały świat. Miejsce, w którym mogę być sobą.
Uwielbiam deszcz. Gdy byłam małą dziewczynką, uciekałam z domu podczas deszczu. Tańczyłam na ulicy i byłam szczęśliwa.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie z dzieciństwa.
Poczułam na sobie pierwsze krople deszczu. Zamknęłam powieki i zaczęłam nasłuchiwać. Krople deszczu uderzały w dachy i szyby willi. Jakiś pies zaczął szczekać.
- Oj przepraszam- powiedział ktoś, po uderzeniu we mnie.
- Nic nie szkodzi- otworzyłam powoli oczy.
Przede mną stał Federico.
Ludmila, którą on zna, by nawrzeszczała za dotknięcie jej. Ale jestem na mojej ulicy. Tutaj nie potrafiłam być wredna.
- Wow Ludmila, to ty?
- Eeee...
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Z domu należącym do starszej pani, przez okno usłyszeliśmy dźwięki muzyki klasycznej. Federico skłonił się i podał mi dłoń.
- Mógłbym prosić do tańca?
Zaśmiałam się i złapałam dłoń chłopaka. Po chwili tańczyliśmy już walca w deszczu. Przez cały czas Federico patrzył mi w oczy.
Gdy piosenka się skończyła Federico odprowadził mnie do domu.
Nie rozmawialiśmy, ale cisza nam nie ciążyła.
Zaprosiłam Federico do domu, ale on uznał, że mieszka niedaleko. Zanim odszedł pocałował moją dłoń.
Zarumieniona weszłam do domu.
Chyba się zakochałam...
Natalia
Gdy siedziałam na ławce zaczęło padać. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Idąc, a już raczej biegnąc, pod płaczącą wierzbą poslizgnęłam się na kałuży. Wpadłam w błoto.
Wstając poczułam silny ból w kostce u prawej stopy. Tak silny, że ciężko mi było chodzić. Oparłam się o pień drzewa. Będę musiała tu poczekać, aż kostka mnie przestanie boleć.
- Wszystko dobrze?- spytał Maxi, który nagle pojawił się za moimi plecami.
- Tak. Dobrze.
- Może odprowadzę cię do domu?
- Nie dzięki, wolę tu postać.
Jak ja bym chciała być już w domu! Ale nie chcę, by Maxi dowiedział się o mojej kostce, a pozatym, to głupio mi z nim iść. Zerwaliśmy...
Obok nas przeszedł jakiś kot, ocierając się akurat o moją kostkę. Ja to mam szczęście...
Wbrew swojej woli zawyłam z bólu.
- Co ci się stało w kostkę? Chodź zaniose cię do domu.
Maxi nie słuchając moich odmów wziął mnie na ręce. Idąc już ulicą, gdzie znajdują się nasze domy, Maxi powiedział mi coś, przez co moje serce podskoczyło do gardło. Nie wiem, czy tak się mówi, ale właśnie to poczułam. Maxi powiedział mi, że mnie kocha. Tak, powiedział: Naty, ja wciąż cię kocham.
Nic mu nie odpowiedziałam.
- Wiem, że jesteś z Napo, ale...
- Nie jestem z Napo- przerwałam mu- nigdy z nim nie byłam.
Maxi spojrzał na mnie z zabawnym wyrazem twarzy, ale nie zdążyłam się zaśmiać, gdyż on mnie pocałował. POCAŁOWAŁ MNIE!
**
Rozdział taki sobie. Nie mam weny na Leonettę, dlatego wyszło coś takiego. Ogólnie jestem za Dielettą i Pablettą, jakby kogoś to interesowało:-)
Pomysł z ucieczką przed krową by moja mama :)
Sprawy z drugim blogiem i komentowaniem ważnych załatwię jutro ewentualnie pojutrze:)
Następny we wtorek (?) za 9 komci;)
superr ! <3 Czekam na Next :D
OdpowiedzUsuńŚwietny! Nareszcie Naxi! Ludmiła i Federico... Ładna była by z nich parka :) Rozdział super! Czekam na next! ;D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Naxi <3
OdpowiedzUsuńGenialnie !!!!! czekam na następny rozdział w następnym dodaj trochę pangie plissss
OdpowiedzUsuńBooosko *.*
OdpowiedzUsuńNaxi ;* Moja ulub. parka x3
OdpowiedzUsuńleonetta górą :D
OdpowiedzUsuńczekam na następne ... kocham <3
OdpowiedzUsuńWspaniały ! Dodaj szybko nexta pozdro
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, wtorek <3
OdpowiedzUsuńdodaj wątek między leonettą że niby Violetta zdradziła Leona z Pablo
OdpowiedzUsuń