Francesca
Usłyszałam pisk Naty.
- Szybciej Violu!- krzyknęłam za siebie do wolniej biegnącej przyjaciółki.
Weszłam do Studio. Nawet nie wiem jak, z moich ust wydobył się przeraźliwy pisk.
Violetta
Ze szkoły dobiegały piski i krzyki dziewczyn.
Szybko zdjęłam szare koturny ze stóp i popędziłam w stronę Studio. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chyba najgorszą rzecz, jaką mogłabym sobie wyobrazić.
Angie
Poprawiłam z dziesiąty raz włosy. Za chwilę ma tutaj przyjść German w ważnej sprawie.
- Co ty tak co chwila poprawiasz te włosy?- spytał Pablo, gdy wchodziłam do salonu.
- Wcale nie!
- Yhy... Co minutę idziesz do łazienki, by poprawić fryzurę, makijaż i takie tam- zaczął mnie naśladować.
- Ja tak nie robię!- krzyknęłam lekko zdenerwowana.
- Wiesz co Angie? Myślę, że ty nadal nie zapomniałaś o Germanie. Cały czas jesteś w nim zakochana!
Spojrzałam w oczy narzeczonego.
Jak on może mi mówić coś takiego? Nie kocham Germana.
- Dopóki nie zmienisz o mnie zdania- niepostrzeżenie zsunęłam z palca pierścionek- nie możemy być razem.
Położyłam pierścionek na stole, po czym ruszyłam w stronę sypialni.
Pablo
Spojrzałem smutno na pierścionek zaręczynowy leżący na stoliku.
Jak ja mogłem jej to powiedzieć? Wszystko zniszczyłem...
Przestałem wpatrywać się w symbol naszej, jak mi się zdawało miłości, gdy Angie wyszła z pokoju trzymając walizkę.
- Angie, zaczekaj. Ja cie przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć- spróbowałem przekonać kobietę, by ze mną została.
- Już zdecydowałam.
Moja była narzeczona chciała już wyjść z mieszkania, ale zadzwoniły nasze telefony.
- Co się stało?- krzyknęliśmy równocześnie do telefonów, po czym wybiegliśmy z bloku.
Wsiedliśmy razem do samochodu, którym podjechaliśmy pod Studio21.
Violetta
Dziewczyny dzwoniły gdzieś, podczas gdy ja nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam cały czas na Martinę. Wyglądała tak smutno.
Po chwili podeszłam do dziewczyny. Nie chciałam się ruszyć, ale nogi jakoś same mnie poprowadziły. Przesunęłam sobie stołek do, prawdopodobnie, martwej Martiny. Po chwili byłam już na wysokości dziewczyny. Złapałam jej dłoń nie zwracając uwagi na pytania i krzyki dziewczyn, które mnie zauważyły. Lekko odchyliłam palce Martiny. Czułam się jak w jakimś transie. Nie miałam pojęcia co właśnie robię.
Po chwili z dłoni dziewczyny wyjęłam małą karteczkę.
- Aaa!- krzyknęłam, gdy w końcu wyszłam z transu.
Zeszłam ze stołka i podałam kartkę Ludmile.
- Nie płaczcie za nami, będziemy szczęśliwi w lepszym świecie- przeczytała Ludmila.
W tym momencie do szkoły wbiegli nauczyciele i paru funkcjonariuszy pogotowia.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Od tamtej pory pamiętam tylko urywki rozmów i wydarzeń.
- Violu, wszystko dobrze?
Kręci mi się w głowie.
- Co tu się stało?
Czy to normalne, że widzę jednorożce i gwiazdki?
- O mój Boże!
Wszystko wiruje.
- Nie żyje.
Nie, nie widziałam twojego piernika.
- Jesteś jakaś blada Violetto.
Ale ta podłoga jest twarda.
- Leon, Violetta zaraz będzie w szpitalu, zemdlała!
Obudziłam się w małym, białym pomieszczeniu. Leżałam w łóżku, a moją dłoń trzymał Leon siedzący obok. Po krótkiej rozmowie z chłopakiem, a następnie z lekarzem dowiedziałam się, że przeżyłam szok po śmierci Martiny i zemdlałam. Leon, poradził mi, bym się przespała.
Tydzień później
Camila
Wyszłam z lotniska.
Wiedziałam.
Nikt nie przyszedł.
Czy to dlatego, że są smutni po śmierci Braco i Martiny? Nigdy nie byliśmy jakimiś tam przyjaciółmi, więc nie rozumiem, czemu tak się tym przejmują.
Wchodząc do domu dostałam SMS'a od Violetty, że wszyscy są w Resto.
Zjadłam obiad zrobiony przez moją mamę, wzięłam prysznic i poszłam spotkać się ze znajomymi.
Weszłam do Resto siadając przy stoliku, gdzie była już Leonetta, Andres, Nata i Maxi. Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że Maxi i Naty są razem. Jak dla mnie oni do siebie nie pasują. Tak samo jak Leon i Viola. Ona powinna być z Diego!
Wszyscy byli jacyś przygnębieni. Opowiedziałam im, że Braco i Martina nigdy się z nami nie spotykali i inne rzeczy tego typu.
- My z Leonem już pójdziemy- powiedziała Violetta wstając.
- Ja i Maxi też się zmywamy.
Po chwili siedziałam sama w Resto. Nawet Andres wymyślił, że kosmici porywają jego kota, więc musi uciekać.
Angie
- Już idę!- krzyknęłam, po czym otworzyłam drzwi.
- Poczta kwiatowa- powiedział mężczyzna, który od tygodnia przynosił mi bukiety.
- Dzień dobry. Kawy?
- Tą samą co wczoraj- powiedział wchodząc do mieszkania i wręczając mi dwa bukiety kwiatów.
- Dzisiaj dwa?- zdziwiłam się.
Czekając, aż woda na kawę się zagotuje przeczytałam liściki dołączone do kwiatów.
"Tęsknię za tobą ~Pablo"
" Musimy się spotkać ~German"
Violetta
- Już jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu.
Weszłam do kuchni, gdzie krzątała się Olga. Widząc mnie oznajmiła, iż za dziesięć minut kolacja.
Usiadłam przy stole, a po chwili przyszedł tam też mój tata.
- Gdzie Jade?- spytałam.
Tata popatrzył na mnie smutno, po czym oznajmił mi, że Jade odeszła parę dni temu. Była zazdrosna, iż mój tata ma dziecko z Angie.
- Z kim masz dziecko?- krzyknęłam.
Z kuchni wyjrzała Olga.
- Ma pan dziecko z Angie?!
Mój tata nie mówiąc nic więcej wyszedł z domu.
Po kolacji zadzwoniłam do Jade. Porozmawiałyśmy chwilę o moim tacie i powrocie Jade do domu. Kobieta była przeciwna, lecz po długich namowach powiedziała, że się jeszcze zastanowi.
Następnego dnia
Wyszłam z Leonem do Studio. Chłopak był jakiś smutny, zamyślony. Niestety, nie powiedział mi o co chodzi. To chyba coś poważnego.
W Studio praktycznie nic się nie działo.
Wróciłam do domu z Leonem. Był trochę radośniejszy, ale nie tak jak kiedyś.
Pocałowałam go w policzek, po czym weszłam do domu.
- Już jestem!- krzyknęłam wchodząc do salonu.
- Cześć Violetto- powiedziała Jade.
- Hej Jade- ruszyłam w stronę schodów- Jade?- zatrzymałam się w pół ruchu.
Szybko pobiegłam do kobiety i rzuciłam się jej na szyję.
Nata
Wracam właśnie z Maxim do domu. Rozmawiamy o jakiś mało ważnych rzeczach. Gdy byliśmy już pod moim domem Maxi objął mnie w pasie.
- Kocham cie Maxi- powiedziałam przytulając się do chłopaka
- Ja ciebie też. Muszę już iść.
Maxi szybko wyszedł z mojego ogródka i nie odwracając się wszedł do swojego domu.
O co mu chodzi?
**
Taki bezsensowny rozdział ;)
Trochę krótszy, ale jeżeli do jutra będzie OSIEM komentarzy to postaram się dodać następny :) Szantaż musi być, ponieważ pod ostatnim postem są tylko cztery komentarze :(
Usłyszałam pisk Naty.
- Szybciej Violu!- krzyknęłam za siebie do wolniej biegnącej przyjaciółki.
Weszłam do Studio. Nawet nie wiem jak, z moich ust wydobył się przeraźliwy pisk.
Violetta
Ze szkoły dobiegały piski i krzyki dziewczyn.
Szybko zdjęłam szare koturny ze stóp i popędziłam w stronę Studio. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chyba najgorszą rzecz, jaką mogłabym sobie wyobrazić.
Angie
Poprawiłam z dziesiąty raz włosy. Za chwilę ma tutaj przyjść German w ważnej sprawie.
- Co ty tak co chwila poprawiasz te włosy?- spytał Pablo, gdy wchodziłam do salonu.
- Wcale nie!
- Yhy... Co minutę idziesz do łazienki, by poprawić fryzurę, makijaż i takie tam- zaczął mnie naśladować.
- Ja tak nie robię!- krzyknęłam lekko zdenerwowana.
- Wiesz co Angie? Myślę, że ty nadal nie zapomniałaś o Germanie. Cały czas jesteś w nim zakochana!
Spojrzałam w oczy narzeczonego.
Jak on może mi mówić coś takiego? Nie kocham Germana.
- Dopóki nie zmienisz o mnie zdania- niepostrzeżenie zsunęłam z palca pierścionek- nie możemy być razem.
Położyłam pierścionek na stole, po czym ruszyłam w stronę sypialni.
Pablo
Spojrzałem smutno na pierścionek zaręczynowy leżący na stoliku.
Jak ja mogłem jej to powiedzieć? Wszystko zniszczyłem...
Przestałem wpatrywać się w symbol naszej, jak mi się zdawało miłości, gdy Angie wyszła z pokoju trzymając walizkę.
- Angie, zaczekaj. Ja cie przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć- spróbowałem przekonać kobietę, by ze mną została.
- Już zdecydowałam.
Moja była narzeczona chciała już wyjść z mieszkania, ale zadzwoniły nasze telefony.
- Co się stało?- krzyknęliśmy równocześnie do telefonów, po czym wybiegliśmy z bloku.
Wsiedliśmy razem do samochodu, którym podjechaliśmy pod Studio21.
Violetta
Dziewczyny dzwoniły gdzieś, podczas gdy ja nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam cały czas na Martinę. Wyglądała tak smutno.
Po chwili podeszłam do dziewczyny. Nie chciałam się ruszyć, ale nogi jakoś same mnie poprowadziły. Przesunęłam sobie stołek do, prawdopodobnie, martwej Martiny. Po chwili byłam już na wysokości dziewczyny. Złapałam jej dłoń nie zwracając uwagi na pytania i krzyki dziewczyn, które mnie zauważyły. Lekko odchyliłam palce Martiny. Czułam się jak w jakimś transie. Nie miałam pojęcia co właśnie robię.
Po chwili z dłoni dziewczyny wyjęłam małą karteczkę.
- Aaa!- krzyknęłam, gdy w końcu wyszłam z transu.
Zeszłam ze stołka i podałam kartkę Ludmile.
- Nie płaczcie za nami, będziemy szczęśliwi w lepszym świecie- przeczytała Ludmila.
W tym momencie do szkoły wbiegli nauczyciele i paru funkcjonariuszy pogotowia.
Zaczęło mi się kręcić w głowie. Od tamtej pory pamiętam tylko urywki rozmów i wydarzeń.
- Violu, wszystko dobrze?
Kręci mi się w głowie.
- Co tu się stało?
Czy to normalne, że widzę jednorożce i gwiazdki?
- O mój Boże!
Wszystko wiruje.
- Nie żyje.
Nie, nie widziałam twojego piernika.
- Jesteś jakaś blada Violetto.
Ale ta podłoga jest twarda.
- Leon, Violetta zaraz będzie w szpitalu, zemdlała!
Obudziłam się w małym, białym pomieszczeniu. Leżałam w łóżku, a moją dłoń trzymał Leon siedzący obok. Po krótkiej rozmowie z chłopakiem, a następnie z lekarzem dowiedziałam się, że przeżyłam szok po śmierci Martiny i zemdlałam. Leon, poradził mi, bym się przespała.
Tydzień później
Camila
Wyszłam z lotniska.
Wiedziałam.
Nikt nie przyszedł.
Czy to dlatego, że są smutni po śmierci Braco i Martiny? Nigdy nie byliśmy jakimiś tam przyjaciółmi, więc nie rozumiem, czemu tak się tym przejmują.
Wchodząc do domu dostałam SMS'a od Violetty, że wszyscy są w Resto.
Zjadłam obiad zrobiony przez moją mamę, wzięłam prysznic i poszłam spotkać się ze znajomymi.
Weszłam do Resto siadając przy stoliku, gdzie była już Leonetta, Andres, Nata i Maxi. Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że Maxi i Naty są razem. Jak dla mnie oni do siebie nie pasują. Tak samo jak Leon i Viola. Ona powinna być z Diego!
Wszyscy byli jacyś przygnębieni. Opowiedziałam im, że Braco i Martina nigdy się z nami nie spotykali i inne rzeczy tego typu.
- My z Leonem już pójdziemy- powiedziała Violetta wstając.
- Ja i Maxi też się zmywamy.
Po chwili siedziałam sama w Resto. Nawet Andres wymyślił, że kosmici porywają jego kota, więc musi uciekać.
Angie
- Już idę!- krzyknęłam, po czym otworzyłam drzwi.
- Poczta kwiatowa- powiedział mężczyzna, który od tygodnia przynosił mi bukiety.
- Dzień dobry. Kawy?
- Tą samą co wczoraj- powiedział wchodząc do mieszkania i wręczając mi dwa bukiety kwiatów.
- Dzisiaj dwa?- zdziwiłam się.
Czekając, aż woda na kawę się zagotuje przeczytałam liściki dołączone do kwiatów.
"Tęsknię za tobą ~Pablo"
" Musimy się spotkać ~German"
Violetta
- Już jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu.
Weszłam do kuchni, gdzie krzątała się Olga. Widząc mnie oznajmiła, iż za dziesięć minut kolacja.
Usiadłam przy stole, a po chwili przyszedł tam też mój tata.
- Gdzie Jade?- spytałam.
Tata popatrzył na mnie smutno, po czym oznajmił mi, że Jade odeszła parę dni temu. Była zazdrosna, iż mój tata ma dziecko z Angie.
- Z kim masz dziecko?- krzyknęłam.
Z kuchni wyjrzała Olga.
- Ma pan dziecko z Angie?!
Mój tata nie mówiąc nic więcej wyszedł z domu.
Po kolacji zadzwoniłam do Jade. Porozmawiałyśmy chwilę o moim tacie i powrocie Jade do domu. Kobieta była przeciwna, lecz po długich namowach powiedziała, że się jeszcze zastanowi.
Następnego dnia
Wyszłam z Leonem do Studio. Chłopak był jakiś smutny, zamyślony. Niestety, nie powiedział mi o co chodzi. To chyba coś poważnego.
W Studio praktycznie nic się nie działo.
Wróciłam do domu z Leonem. Był trochę radośniejszy, ale nie tak jak kiedyś.
Pocałowałam go w policzek, po czym weszłam do domu.
- Już jestem!- krzyknęłam wchodząc do salonu.
- Cześć Violetto- powiedziała Jade.
- Hej Jade- ruszyłam w stronę schodów- Jade?- zatrzymałam się w pół ruchu.
Szybko pobiegłam do kobiety i rzuciłam się jej na szyję.
Nata
Wracam właśnie z Maxim do domu. Rozmawiamy o jakiś mało ważnych rzeczach. Gdy byliśmy już pod moim domem Maxi objął mnie w pasie.
- Kocham cie Maxi- powiedziałam przytulając się do chłopaka
- Ja ciebie też. Muszę już iść.
Maxi szybko wyszedł z mojego ogródka i nie odwracając się wszedł do swojego domu.
O co mu chodzi?
**
Taki bezsensowny rozdział ;)
Trochę krótszy, ale jeżeli do jutra będzie OSIEM komentarzy to postaram się dodać następny :) Szantaż musi być, ponieważ pod ostatnim postem są tylko cztery komentarze :(
Kocham leona
OdpowiedzUsuńCiekawe o co im chodzi. Kocham twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze nie rozwalisz naxi
OdpowiedzUsuńnie rozwalaj Naxi
OdpowiedzUsuńExtra !
OdpowiedzUsuńJaki bezsensowny ?!
Martina umarła !
Super ! Smutny !
OdpowiedzUsuńJa jestem za Germangie i serce mi kraja, gdy widzę Pangie lub Germana i Jade ! Eh... :-(
Ja tez germangie na zawsze <3
UsuńLiczę na więcej akcji!!! Czekam na next.
OdpowiedzUsuńTrochę smutny ale i tak fajny.
OdpowiedzUsuńSuuuuper!!! ♡ ja kocham twojego bloga
OdpowiedzUsuńChyba też zacznę szantażować na the-real-love-of-leonetta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI nowy rozdział na Pablettcie. Jakiś nudny ale ....
A biedna Martina ale to był mój pomysł....
fajne
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://modaistylgwiazd.blogspot.com/