Pablo
- Trzeba coś zrobić. Ten, ten cały German nie będzie robić dzieci, a potem udawać, że nie ma ztym nic wspólnego!
- Pablo uspokój sie! Zapatrze ci herbaty.
Angie wlała wody do czajnika, a wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Chciałem wstać, ale narzeczona mnie wyprzedziła. Podszedłem do drzwi. Stała tam Angie z dziwnym wyrazem twarzy. Wpatrywała się w coś na korytarzu. Zajrzałem kobiecie przez ramię. Przed drzwiami stał koszyk, a w nim z 200 czerwonych róż. Angie szybko wzięła bukiet do mieszkania.
- Od kogo to?- spytałem.
Moja narzeczona wzięła liścik przyczepiony do koszyka.
- To od Germana...
Camila
Czemu ja jestem taka samotna? Siedzę sobie na statku, a wszyscy moi znajomi dobrze się bawią. No, może oprócz Napo i Violetty, która go pociesza. Jeszcze Leon jest jakiś przygnębiony i zamyślony po rozmowie telefonicznej, którą niedawno zakończył. Ciekawe o co chodzi? Pewnie Violetta niedługo się dowie i pocieszy Leona, Napo zapomni o Braco, więc wszyscy oprócz mnie będą szczęśliwi. Czy to normalne, że chce by moi przyjaciele byli smutni? Powinnam sobie znaleźć jakieś hobby, lub wyjechać. Zawsze chciałam zwiedzić Londyn. Może bym spotkała One Direction? Marzenie. Jestem chyba ich największą fanką... Pewnie myśli tak jeszcze z 100 000 dziewczyn, ale co mi tam. Wzięłam do ręki telefon i słuchawki, które na szczęście uratowałam i włączyłam moją ulubioną piosenkę.
Parę dni później
Lotnisko Buenos Aires
Właśnie czekam na samolot. Postanowiłam, że odwiedzę ciotkę w Londynie i przy okazji, pójdę tam na koncert 1D.
Rozejrzałam się po lotnisku. Nikt nie przyszedł, by mnie pożegnać. Wiedziałam, że tak będzie, choć w głębi duszy miałam nadzieję, iż ktoś przyjdzie. Zrezygnowana wstałam i udałam się do odprawy. Już miałam przechodzić przez bramkę, gdy usłyszałam głosy moich przyjaciół. Odwróciłam się i zobaczyłam jak w moją stronę biegnie Violetta, Leon, Fran, Marco, Nata, Maxi, Andres i Broadway. Po chwili wszyscy się przytulaliśmy.
Godzinę później
Wsiadłam szczęśliwa do samolotu.
Pamiętali- to słowo chodziło mi po głowie.
Ludmila
Wyszłam na spacer. Szłam ulicami Buenos Aires myśląc o wszystkim. Śmierć Braco, mój związek z Tomasem, czarne szpilki, które mam na sobie i powrót do Studio. Za parę dni ktoś będzie musiał powiedzieć Martinie o Braco. Pewnie to będę ja. Idąc zauważyłam Violettę. Siedziała sama na ławce.
Czas się pogodzić- pomyślałam podchodząc do Violi.
- Mogę się przysiąść?- spytałam.
- Oczywiście- odpowiedziała zdziwiona Violetta.
Siedziałyśmy chwilę w ciszy. Trudno mi zacząć rozmowę. Jeszcze nigdy nikogo nie przeprosiłam.
- Słuchaj Ludmilo, myślę, że czas zakopać topór wojenny- powiedziała Violetta.
Uf, teraz powinno być mi łatwiej.
- Też tak pomyślałam, to co, zgoda?
- Pewnie.
Przytuliłyśmy się z Violettą.
Dzień powrotu do Studio 21
Usłyszałam mój budzik. Jak zawsze ten sam denerwujący dźwięk. Wywlokłam się leniwie z łóżka. Poszłam do łazienki. Po tych wszystkich nudnych porannych czynnościach wróciłam do pokoju. Podeszłam do mojej szafy, w celu wybrania ubrań na dziś.
Przesuwałam wieszaki, aż w końcu natrafiłam na prostą czarną sukienkę. Miałam ją na pogrzebie mamy rok temu. Od tamtej pory wisi w szafie, przypominając mi o braku matki. Chwilę się zastanowiłam, lecz po chwili ubrałam sukienkę. Dobrałam do niej czarne szpilki i torebkę w tym samym kolorze. Gotowa zeszłam do jadalni, gdzie siedział mój tata czytający gazetę.
- Dzień dobry- przywitaliśmy się.
Ojciec pocałował mnie w policzek, lekko mnie szorując kilkudniowym zarostem. Po chwili Mirta- nasza gosposia- podała śniadanie. Z braku apetytu tylko nadgryzłam bułkę, po czym wyszłam z domu. Idąc spotkałam Tomasa. Mój chłopak również był ubrany na czarno. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w stronę szkoły. Po drodze zauważyłam Violettę i Leona. Podeszliśmy do nich, ku niechęci chłopaków. Przez całą drogę szli w ciszy, podczas gdy ja i Violetta wspominałyśmy martwego kolegę.
Weszliśmy do Studio. Osoby będące ze mną na Fitanicu były ubrane na czarno.
Od razu podeszła do nas Martina.
- Gdzie jest Braco? Dzwoniłam do niego z tysiąc razy, ale ma wyłączony telefon. U niego w domu nikogo nie było. Pytałam dziś parę osób, ale albo nie wiedzą, albo patrzą na mnie smutno. Co się z nim stało?
Spojrzeliśmy na Martinę ze współczuciem. Violetta dotknęła ręką mojego ramienia.
- Ty jej powiedz.
Nim się obejrzałam Vilu wraz z Leonem podeszli do Fran i Marco.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu Tomasa, ale on gdzieś zniknął.
- Em, Braco... On zginął na Fitanicu...
Zobaczyłam łzy w oczach Martiny.
- Powiedz, że to jakiś głupi żart- wyjąkała.
- Przykro mi.
Chciałam objąć Tini, ale dziewczyna wybiegła ze szkoły.
- Martina, czekaj!- krzyknęłam biegnąc za nią.
W duchu przeklinałam szpilki, które mam na sobie.
Po chwili podbiegła do mnie Violetta. W oddali zobaczyłyśmy Martine siedzącą na krawężniku. Usiadłyśmy obok złamanej dziewczyny. Pocieszyłyśmy ją, popłakałyśmy trochę, porozmawiałyśmy. Umówiliśmy się, że dziś wieczorem zrobimy sobie babski wieczór. Po długiej namowie Martina się zgodziła.
Nata
Zadzwoniłam razem do drzwi Violetty, gdzie przyszłam z Fran. Po chwili otworzyła nam Olga. Zaprosiła nas do środka, gdzie czekała Violetta. Pół godziny później czekałyśmy na Lud i Tini ubrane w słodkie piżamki siedząc w pokoju Violi.
- Czemu jeszcze ich nie ma?- spytała Francesca, przeglądając ubrania w szafie Violetty.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
- To Ludmila- powiedziałam wciskając zieloną słuchawkę.
- Przyjdziecie do Studio?- spytała, po czym się rozłączyła.
Szybko wyszłyśmy z domu i pobiegłyśmy w stronę szkoły. Otworzyłam drzwi budynku wchodząc pierwsza do środka.
- Aaaaa!!!- krzyknęłam.
**************
Wiem, że bezsensowny rozdział praktycznie o niczym :D
Nie chciało mi się pisać nic więcej bardziej z sensem i sprawdzać błędów gdyż jestem leniwa XD Nie wiem kiedy następny rozdział.
super ! germi !
OdpowiedzUsuńFajny. Dajesz szybko next!
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga www.to-nie-tak-jak-myslisz11.blogspot.com
Love?
200 róż ? Ten German jednak szalony jest xD YOLO
OdpowiedzUsuńU mnie next jakby co the-real-love-of-leonetta.blogspot.com
Dodaj nowy rozdział !!!!!!
OdpowiedzUsuń